sobota, 17 czerwca 2006
Burza i wygląd Anioła…
Wczoraj przeżyłam cudowną burzę, przeszła przez Grabiszynek (to nazwa osiedla na którym mieszkam) straszna jak dla mnie burza, zresztą dla mnie każda burza jest straszna, nie wiem czemu, ale odkąd pamiętam byłam przerażona, kiedy zaczynało błyskać, a potem grzmieć…Zostało mi to do dzisiaj, widząc pierwsze błyski, słysząc pierwsze grzmoty, panikuję, to chyba jedyna rzecz, której tak strasznie się boję…i choć wczoraj tak strasznie się bałam, to jednak ta burza była wyjątkowa, grzmotów nie słyszałam, bo miałam słuchawki od radia na uszach (choć niektóre te najbardziej głośne grzmoty słyszałam choć radio miałam dosyć głośno ustawione), ale błyski były nieziemskie, mój ciemny pokój momentalnie robił się niebieski, dosłownie jak w dzień tak jasno było, a co najlepsze miałam białą koszulkę nocną i w tej niebieskiej poświacie, rzeczywiście wyglądałam jak Anioł, zresztą jak później poszłam do łazienki i popatrzyłam do lustra, stwierdziłam, że jestem podobna do Anioła, dziwne, ale zarazem miłe uczucie. A później, kiedy po burzy, pierwsze co usłyszałam to gwizd jadącego gdzieś tam pociągu, pomyślałam, że może właśnie ten pociąg wiezie ludzi do miejsca, gdzie ja zawsze byłam szczęśliwa i mam nadzieję, że jeszcze tam pojadę. A cisza, która nastąpiła po burzy sprawiła, że w głowie zaświtała myśl, żeby napisać tę notkę, wzięłam kartkę papieru, a mój długopis zaczął pisać słowa, które teraz czytacie, tyle, że mam nadzieję, że ta notka ukaże się 17 czerwca, bo przed samą burzą nie miałam znów internetu, ale mam nadzieję, że to chwilowe. Tak naprawdę słowa, które czytacie zostały napisane 16 czerwca, ale na blogu pojawią się nieco później. Pisząc te słowa, kalendarz wskazuje na datę 16 czerwca 2006 roku, godzina 23:29 zgodnie z moim telefonem, a za oknem cisza, w domu też, a w sercu wiele różnych myśli, które cisną się na usta, a nie wszystkie mogę wypowiedzieć…a teraz tramwaj przejeżdża gdzieś tam daleko, ludzie gdzieś jadą, przemieszczają się, a ja patrzę na moją biało- różową pościel (tak na marginesie różu nie znoszę, ale ta pościel jest jakaś taka wyjątkowa), na piękne przedmioty wokół mnie, które przypominają mi o różnych chwilach, dniach, godzinach, nawet sekundach, lecz to nie przedmioty są najważniejsze, lecz ludzie, ludzie są ważni, ludzie, którzy maja stałe zameldowanie w moim sercu, to także niektórzy z Was, to Ty czy Ty, Ty też i Ty także, Wy wiecie :*********** A teraz przyszedł czas na odpoczynek i sen i czy to będzie sen niespokojny czy sen najpiękniejszy, to nieważne, ważne że zasnę dziś mimo wszystko spokojnie, a wszystko przez tą ciszę po burzy….
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz